Jeśli zdarzy nam się kiedyś zgubić załoganta, lub podejmować rozbitka z wody, należy pamiętać o sposobie w jaki to zrobimy. Szybkość i dokładność manewru mogą ocalić tonącemu życie.
Jeżeli płyniemy małym jachtem mieczowym, a takich na śródlądowych akwenach jest przewaga, powinniśmy podchodzić do tonącego burtą nawietrzną. Zwykle niskie burty pozwolą nam na skuteczne podjęcie rozbitka, a wszystkie liny, bom i żagle będą łopotały na burcie zawietrznej, nie przeszkadzając nam w akcji ratunkowej. Ten rodzaj ratowania z wody preferowany jest na śródlądziu.
Gdy podejmujemy akcję ratowniczą na większym jachcie mieczowym lub balastowym podejście do rozbitka wykonujemy burtą zawietrzną. Wysoka wolna burta osłoni rozbitka przed falowaniem i rzuceniem go na burtę, zaś wybranie na moment żagli przy wytraconej prędkości, pochyli jacht i zmniejszy wystawanie burty ponad wodę, co pomoże w podjęciu rozbitka. Ten scenariusz wykorzystuje się głównie na morzu, ale i na coraz większych jachtach śródlądowych.
Pamiętajmy, że do rozbitka podchodzimy w ostrym bajdewindzie, z wyluzowanymi żaglami. Prędkość jachtu nie powinna przekraczać 0,5 węzła. Manewr "człowiek za burtą" rozpoczyna się z chwilą, gdy załogant dostrzeże rozbitka w wodzie. Załogant ten jest tzw. "okiem" i nie może być niczym innym zajmowany, jego obowiązki przejmuje pozostała część załogi. Na okrzyk "człowiek za burtą", dowodzący jachtem powinien wydać następujące polecenia i komendy:
W dalszym ciągu następują komendy na ster i żagle, by w jak najkrótszym czasie dotrzeć do potrzebującego pomocy. Komendy muszą być wydawane głośno i wyraźnie, w sposób klarowny, by nie pozostawiać dwuznaczności. Także końcowa faza podejścia, gdy naprowadzanie na tonącego przejmuje "oko", winno być klarowne. Podejście do tonącego powinno nastąpić jak najszybciej, ale wypadki rzadko kiedy zdarzają się w sprzyjających warunkach atmosferycznych. Trzeba więc liczyć się z możliwością większej liczby manewrów, zapewniając maksimum bezpieczeństwa także i ratującym. Ma tu na myśli kontrowersyjny manewr "ósemki sztagowej". Optymalnym manewrem jest podejście do tonącego po wykonaniu pętli ze zwrotem przez rufę, ale w silnym wietrze, na jednostkach wielomasztowych, z załogą uszczuploną przynajmniej o trzy osoby, (ratowany, "oko" i przygotowujący sprzęt ratunkowy i apteczkę), sprawne manewrowanie może okazać się trudne, a nawet niebezpieczne. Jeśli nie czujemy się na siłach do manewru zwrotu przez rufę, to zdecydowanie polecam "ósemkę sztagową". Mając dość stresu spowodowanego ratowaniem rozbitka nie musimy się dodatkowo stresować trudnym i niebezpiecznym manewrem "rufy". Zwłaszcza, że sprawnie wykonana "ósemka" wcale nie wydłuża znacząco czasu podejścia. Po przechwyceniu rozbitka najlepszym rozwiązaniem jest przeholowanie go na rufę i stamtąd wciągnięcie go na pokład. Jeśli jest to możliwe, najlepiej jest to wykonać we dwóch, biorąc rozbitka pod pachy, ewentualnie za kamizelkę ratunkową. Unikajmy szarpania za ręce, może to spowodować naderwanie ścięgien, które w zimnej wodzie szybko drętwieją, a prędkość jachtu potęguje efekt ciągnięcia.
Opracowanie: Maciej Grzemski