Założenia i wstęp
Relacja ta będzie zebranymi komentarzami pisanymi na gorąco z chwil przeżytych podczas rejsu. Chwil momentami wspaniałych, czasami śmiesznych i takich sobie. A sześciotygodniowy rejs w ramach realizowanych przez społeczny komitet obchodów Roku Wisły 2017 przyniósł ich wiele. Specjalnie podkreślam tutaj wagę tych obchodów przygotowywanych przez trzy lata i popartych odpowiednią uchwałą o przyjęciu patronatu honorowego nad wydarzeniem przez Sejmu RP. Bo różnorodność planowanych imprez, spotkań, wycieczek, rejsów i spływów na Wiśle w 2017 roku, przebija wszystko, co dotychczas usiłowano społecznie zorganizować, aby przybliżyć i opisać stan przygotowania wiślanych brzegów dla turystyki wodnej. Zainspirowało także dalsze działania inwestycyjne samorządów terytorialnych mijanych miejscowości, prywatnych gestorów, nawet zwykłych mieszkańców.
XXXVIII Sztandarowy Rejs Żeglarsko – Motorowodny PTTK „Królowa Wisła 2017” od samego początku wpisywał się w plan obchodów Roku Wisły. Nauczony doświadczeniem zdobytym podczas organizacji poprzednich rejsów po Wiśle, wiedziałem, że rejs od Km „0” spławalnej Wisły, czyli od Broszkowic koło Oświęcimia, nie będzie sprawa łatwą. Uznałem również, że taki rejs, z takiej okazji, w tym roku nie może rozpocząć się od banalnego zwodowania łodzi przy progu wodnym na Sole (ok. 400 m od Wisły, na której w tym miejscu nie ma możliwości wyslipowania się). Rozpoczęcie musi mieć inny wymiar, godny i nie codzienny. Jeżeli mamy przepłynąć cały Szlak Wisły, zacznijmy go w symboliczny sposób u źródeł rzeki, prawie pod szczytem Baraniej Góry, przy gościnnych progach schroniska PTTK „Przysłop”.
15.06.2017. W czwartkowy, świąteczny i słoneczny poranek, ogromne zdziwienie a zapewne i rozdrażnienie wędrujących na szczyt turystów, budził mozolnie wspinający się pod górę terenowy samochód z przyczepą, na której umieszczony został poczciwy Cadet. Jeszcze większe zdumienie i zaciekawienie mógł wywołać widok otaklowanej żaglówki, z dumnie powiewających na niewielkim wietrze żaglami, tuż przy wejściu do schroniska. Pytań do nas i wspólnych fotografii z jachtem było bez liku. Nie codziennie w Polsce można spotkać otaklowaną żaglówkę na wysokości 900m n.p.m.
Rzeczywisty rejs rozpoczęliśmy dwa dni później w Broszkowicach koło Oświęcimia, nad brzegiem Soły. Bezpieczne i szybkie zwodowanie łodzi gwarantował operator dźwigu wyposażonego w trawersę. Tutaj też licznie miejscowe władze, pomimo padającej mżawki, momentami przechodzącej w deszcz, wzięły udział w uroczystości rozpoczęcia rejsu. Dalej niech przemówią moje notatki, robione na gorąco.
Wybór zapisów z Dziennika Pokładowego
17.06.2017-„W uroczystości oficjalnego rozpoczęcia rejsu udział wzięli: wójt gminy Oświęcim pan Albert Bartosz, który wręczył uczestnikom rejsu Certyfikaty Km „0”, przewodniczący Rady Gminy - pan Piotr Średniawski, naczelnik wydziału promocji UM w Oświęcimiu – pan Marek Tarnowski, sołtys Broszkowic- pani Anna Sporysz, kilku radnych sołectwa i sporo mieszkańców Broszkowic. Impreza bardzo fajna, choć pogoda niespecjalnie dopisała, co chwilę padał deszcz.”
18.06.2017. Jesteśmy przy cyplu rozdzielającym Wisłę i wpadająca do niej Przemszę. Tabliczka z oznakowaniem kilometrażu tym razem na swoim miejscu, Km „0” spławalnej Wisły zaliczony. To wspaniałe uczucie być ponownie w tym samym miejscu. Rozpoczynamy rejs.
20.09.2017. Od wczoraj jesteśmy już w Tyńcu, dzisiaj płyniemy do Krakowa gdzie będziemy stali przy Bulwarach na Kazimierzu.
21.06.2017. Ostatniej śluzy Kaskady Górnej Wisły nie da się przepłynąć, niestety bardzo, bardzo, bardzo niski stan wody w Wiśle nie pozwala nam przejść śluzę w Przewozie (kuriozum na skale europejską- fotki), próbowaliśmy zrzucić się ponownie na wodę w okolicach mostu w Połańcu, ale w ciągu nocy ubyło wody o ponad 50 cm i pomimo przygotowanego dzień wcześniej zjazdu, nici z wodowania. Pozostaje kwestą gdzie się zrzucimy?. Jest tak niski poziom wody w rzece, że teoretycznie nie do przepłynięcia jest jeszcze „Km 119” - nie chcę narażać łodzie na rozbicie. Kombinuje jak się zwodować na 122 km w Nowym Brzesku. Potem to samo na przeprawach promowych w Nowym Korczynie i Opatowcu. Wszędzie za niski stan wody. Zdecydowałem, że przewozimy łodzie (dwie niestety ze względu na koszty pozostały w Jacht Klubie Polski Nowa Huta) do Sandomierza. Prawie wszystko mam już ustalone, zajmie nam to dwa dni.
22-23.06.2017. Jesteśmy już w Sandomierzu, Dzień w wczorajszy i dzisiejszy przeznaczony był na przewóz łodzi. Sandomierz póki, co jest spławalny, wody tutaj też nie za wiele, ale przynajmniej już dno rzeki piaszczyste i w razie wejścia na łachę będzie można w miarę bezpiecznie zepchnąć łódź na głębszą wodę. Nie wiem, co będzie w poniedziałek, bo do tego czasu musimy tu zostać, (choć sobie nie krzywdujemy), bo zgodnie z harmonogramem dołączyć do rejsu ma się jeszcze jedna łódka.
Po przerzucie łodzi z Nowej Huty do Sandomierza spędziliśmy w nim trzy dni. Przystań, w zatoce pod zamkiem, jest ładnie zaprojektowana, ale chyba projektant nie przewidział takiego zainteresowania przystanią i wypożyczalnią sprzętu wodnego oraz sporego ruchu turystów w każdy ciepły dzień, albo chciano zbyt zaoszczędzić na materiałach. Plastikowe pomosty to w tym miejscu jakieś nieporozumienie, ani to trwałe ani bezpieczne, tym bardziej, że już kilka pływaków jest uszkodzonych. Zaplecze sanitarne też wydaje się zbyt ubogie do faktycznych potrzeb. Dodatkowo wykupione na stałe miejsca postojowe, bez możliwości z ich wykorzystania w przypadku zgłoszonych nieobecności rezydentów, mocno ograniczają wykorzystanie przystani. Miejsca w y-boomach świecą pustkami, ale czerwona tabliczka na końcu postojowego boksu jest jednoznaczna. To jest tylko moja ocena wyrobiona na podstawie krótkiego pobytu, potwierdzona niestety rozmowami z obsługą przystani. Dodatkowo sama zatoczka jest bezodpływowa, pewnie niewiele czasu minie a zaczną się problemy z zalegającym na dnie mułem. Kłania się brak samooczyszczającego połączenie zatoczki z rzeką.
W sobotnie popołudnie 24.06 uczestniczyliśmy z rzeszą turystów i mieszkańców Sandomierza w tradycyjnych Wiankach, a że pogoda była doskonała, przygotowane przez wydział promocji miasta atrakcje interesujące dla wszystkich grup wiekowych, humor i uśmiech na twarzach były wszechobecne. Dużą atrakcją dla wszystkich był rejs statkiem "Syrenka”, z którego pokładów chętni mogli puszczać na wody Wisły przygotowane przez siebie, duże i małe, o różnych kształtach i barwach Wianki.
Dla nas szczególnie ważne było późniejsze dłuższe spotkanie z prawdziwym Człowiekiem Wisły kpt Tadeuszem Prokopem, wielkim przyjacielem wszystkich płynących Wisłą oraz potrzebujących rady lub pomocy.
Jutro rano ruszamy dalej szukać przygody i głębokiej wody.
28-29.06.2017. Sandomierz -wyspa na Wiśle w okolicach Basoni-316 km rzeki.
Przerzut łodzi do Sandomierza pozostawił nam trzy wolne dni, aby powrócić do ustalonego harmonogramu rejsu. Przepiękna pogoda, niesamowite krajobrazy mijanych miejsc, zapraszająca do postoju przyroda, spowodowały, że postanowiliśmy zrobić postój na jednej z wiślanych wysp koło Basoni. Niech fotki oddadzą piękno tego miejsca.
1.07.2017. Basonia – Kazimierz Dolny
Cóż, dobrze, że woda ciepła i piasek w Wiśle miałki. 34. km trasę pokonujemy pchając się w dwanaście i pół godziny. Po zacumowaniu w Kazimierzu Dolnym jesteśmy tak zmęczeni, że zaraz wszyscy idziemy nyny. Zwiedzanie odkładamy na dzień następny. Niestety zamiast w miarę przepłyniętych km przybywać wody i następnych załóg stajemy się coraz większymi specjalistami od przepychania łodzi przez niezliczone ilości piaszczystych łach.
Do tego w nurcie wszelkiego rodzaju i wielkości przeszkody, od zatopionych pojedynczych gałęzi po ogromne drzewa, wyglądające jak matuzalemy rzecznych przeszkód. Z daleka wygląda ciekawie, dużo mniej przy bliskim omijaniu przeszkody.
Przeżycia ostatnich dni, wiele trudu przy pchaniu, poszukiwaniu szlaku lub jego osobistym wyznaczaniu, w najlepszym przypadku poprawianiu-wkopywaniu na nowo poprzewracanych znaków nawigacyjnych, w pełni upoważnia nas do oficjalnej zmiany nazwy rejsu. Od teraz jesteśmy uczestnikami I Eksperymentalnego, Pieszego Rejsu Żeglarskiego "Królowa Wisła 2017". Przesyłamy ukłony dla wszystkich uczestników tegorocznych imprez wodnych na Polskich Szlakach Wodnych.
Jednak największym dyskomfortem dla płynących załóg, pomijając poziom wody, na który nie mają wpływu, jest fatalny stan oznakowania nawigacyjnego lub jego całkowity brak. Ciągłe wypatrywanie oznaczeń brzegowych, zwłaszcza zielonych tyk
na tle rozbujałej nadwiślanej przyrody jest nie tylko stresujące, ale staje się wręcz dla płynących niebezpieczne. A rozmowy z przypadkowo spotkanymi szlakowymi (nadzorcami wodnymi odpowiedzialnymi za oznakowanie i opiekę nad kilkukilometrowym odcinkiem rzeki) utwierdzają mnie ponownie w przekonaniu, że gdyby tylko ułamkową część kosztów opracowań, konferencji, sympozjów dotyczących teoretycznego otwarcia Wisły dla żeglugi towarowej, została przeznaczona na paliwo do łodzi szlakowych, przyniosłoby to większy pożytek dla rzeczywistych a nie wirtualnych użytkowników rzeki.
3.07.2017. Przystań w Puławach, jak na razie najładniejsze i najbardziej przemyślane miejsce postojowe dla turystyki nie tylko wodnej wzdłuż Wisły. Na starorzeczu Wisły powstało miejsce obejmujące nie tylko przystań wodną dla różnej długości i o różnym zanurzeniu jednostek, ale znakomicie wyposażone pole namiotowe i caravingowe. Do tego ciekawie zagospodarowane miejsce zabaw dla dzieci. Całość uzupełnia dobrze wyposażone zaplecze techniczne bosmanatu z hangarami do składowania łodzi. Miejsce nagrodzone nagrodą Przyjaznego Brzegu w 2013 roku. Niestety i tutaj nie przewidziano naturalnego samooczyszczania się zatoczki. A szkoda, bo do ogólnych kosztów inwestycji wydatek niewielki a jak ułatwiający potem normalną eksploatację przystani.
Próg podpiętrzający w Kozienicach
Komunikat Elektrowni Kozienice
…”Szanowni Państwo,
W związku z budowanym na Wiśle na wysokości Elektrowni Kozienice w Świerżach Górny progiem tymczasowym informujemy, że istnieje możliwość przeprawiania w tym miejscu jednostek pływających za pomocą dźwigu. Szczegóły znajdziecie Państwo w załączonych materiałach, w tym w informatorze. Prosimy o udostępnienie tych informacji wszelkim możliwym organizatorom spływów, informacje te zostaną także umieszczone na naszej stronie internetowej.
Serdecznie pozdrawiam
Doradca Zarządu/Rzecznik Prasowy/Kierownik Biura Komunikacji”.
a oto jeden z zapisów z obowiązkowego „oświadczenia korzystającego z przenoski” to jakieś kuriozum. Ciekawe, ponoć tylko czasowo zamykają ogólnodostępną rzekę, (chociaż jak wiadomo prowizorki są najbardziej trwałe), a wymagają podpisania takich oświadczeń jak by byli właścicielami rzeki.
-„Ponadto oświadczam, iż w razie doznania szkody w związku z korzystaniem z przenoski zrzekam się roszczenia o jej naprawienie przeciwko Enea Wytwarzanie sp. z o.o., obsłudze przenoski podwykonawcom oraz innym osobom, w tym pracownikom lub przedstawicielom osób wyżej wskazanych oraz zobowiązuję się tego roszczenia nie dochodzić na drodze sądowej, za wyjątkiem sytuacji, gdy szkoda zostałaby wyrządzona umyślnie”.
4.07.2017. Zdjęcia z przepłynięcia przez próg podpiętrzający obok elektrowni w Kozienicach, generalnie nie taki diabeł straszny, jak go malują. Jednak przed przepłynięciem tej kilkudziesięciu metrowej przeszkody proponuję koniecznie skontaktować się z Elektrownią pod nr 48 614 13 08 lub 601 344 671.
To wąskie, około 20 m szerokości i 1,5 m głębokości gardło, rozpoczynamy pokonywać płynąć po znakach przy lewym brzegu by potem ostro skręcić w prawo i przy prawym brzegu pokonać wyżłobioną przez rzekę rynną i po prostu płynąć dalej. Uwaga na duży „uciąg" wody, dla bezpieczeństwa prędkość własna powinna przekraczać szybkość płynącej wody.
Kolejne zdjęcia pokazują poprawianie oznakowania szlaku, podczas dotychczasowej drogi wiele, wiele razy widzieliśmy znaki nawigacyjne poprzewracane, zatopione w wodzie, znaki prawego i lewego brzegu stojące dla „bezpieczeństwa" przywiązane do jednego drzewa np.: na wiślanej wyspie, itp.
Oznakowanie szlaku lub jego brak, usytuowanie oznaczeń prawego i lewego brzegu, na długich odcinkach, brak „kilometrówki", to temat na szczegółowa ocenę i obszerny materiał.
5.07.2017. W Górze Kalwarii teoretycznie mieliśmy zacumować przy wejściu do kanału prowadzącego do byłego ośrodka Brzanka. Na miejscu okazuję się, że łacha usypana przez rzekę ma ponad 50 m szerokości i z biwaku w tym miejscu nici.
Po kilkuminutowych poszukiwaniach cumujemy przy lewym brzegu tuż przed mostem kolejowym, tu też odwiedza nas, sprawiając nam ogromną niespodziankę wicestarosta piaseczyński, urodzony wodniak i samorządowiec. Długo rozmawiamy o turystycznym zagospodarowaniu Wisły, podstawowych potrzebach wodniaków, o modułowej budowie takich obiektów. Czas szybko mija i pora się pożegnać.
Jutro do południa wyruszamy do Warszawy.
6.07.2017. Opisując wczorajsze przeszkody na Wiśle nie przypuszczałem, że już dzisiaj możemy się przekonać jak niebezpieczne jest napłynięcie na nie. Płytko pod powierzchnią wody zatopiony na nurcie, tuż przy prawym znaku nawigacyjnym ogromny konar robi spustoszenie w kadłubie w jednym z płynących jachtów. Na szczęście łódź osiada na pniaku i pomimo zalania do połowy wodą nie tonie. Próby ściągnięcia jej przy pomocy innej łodzi nie przynoszą żadnych efektów, kłania się moc naszych silników. Ewakuujemy na pobliską łachę załogę, która zabiera ze sobą dokumenty i najważniejsze wyposażenie jachtu. W tym samym czasie próbuje uzyskać pomoc od Policji Wodnej (całkowicie zaangażowanej w obstawianie rzeki z powodu wizyty Prezydenta USA), potem miejscowego WOPR w Otwocku (po wybraniu numeru alarmowego zgłasza się automatyczna sekretarka z komunikatem - "zostaw wiadomość" sic!), dopiero po interwencji pod nr 112 oddzwania Straż Pożarna z Piaseczna (około 15 km od miejsca wypadku) i bez problemu przysyła zastęp ratowniczy z płaskodenną łodzią i 50 konnym silnikiem. Ci po przyjeździe na miejsce i ocenie sytuacji pomagają zabrać z łodzi pozostałe cenne rzeczy, spisują protokół i deklarują wszelką dodatkową, a możliwą do wykonania przez nich pomoc. Niestety łódź mocno "siedzi" na wystającym z pnia konarze (nabita prawie jak na pal) i wszelkie próby przeciągnięcia jej do przodu lub tyłu mogą spowodować tylko jeszcze większe rozerwanie burty i natychmiastowe jej zatonięcie. Pomimo tego, że armator posiada ubezpieczenie Jacht Casco w (...) ponad półtoragodzinne rozmowy z ubezpieczycielem nie przynoszą żadnego rezultatu. Nikt nie chce podjąć decyzji, co dalej z łodzią na wpół zatopioną w nurcie rzeki, na trasie szlaku żaglowego. Później okazuje się, że ich najbliższy rzeczoznawca rezyduje w Szczecinie, ot proza w kontaktach z firmami ubezpieczeniowymi. Składkę szybko i bezboleśnie każda z firm ubezpieczeniowych potrafi wziąć, jeżeli zaczynają się problemy zaczynają się i schody.
Ubywa i wody i uczestników, którzy po przedziurawieniu łodzi na zatopionym, niewidocznym drzewie już poniżej miejscowości Gassy musieli wycofać się z rejsu. Następnej załodze, która miała rozpocząć swoją przygodę z Wisłą w Warszawie odradziłem (sic!) udział w rejsie ze względu na zanurzenie i nie typową budowę dna łodzi (dodatkowe stałe, boczne miecze). Po co mają się stresować i mocno zrazić się do pływania po rzekach.
Aby nie było niejasności, na szlaku wodnym, miejscami bardzo marnie oznakowanym (eufemizm!!!), około 100 m przed Mostem Siekierkowskim, tuż przy prawym brzegu rzeki też poznajemy jej głębokość i twardość rzecznego dna. „Już witał się z gąską …” a tu …pchanie.
Nie chciałbym, aby moje relacje stały się antyreklamą turystyki wodnej na Wiśle, bo Wisła to nie tylko niebieska kreska na mapie, ale organizm, który żyje i daje żyć. Wisła wcale nie jest ostatnią "dziką rzeką Europy", Wisła jest czasem krnąbrna, rwąca i nieprzewidywalna, czasem oschła i płytka, ale zawsze piękna i majestatyczna. Prowadząc już kolejny rejs od Km „0” żeglownej Wisły, zdobywając doświadczenie na wodzie wysokiej i niskiej, zawsze będę namawiał żeglarzy turystów do wędrówek po tej niezwykłej urody acz wyniosłej rzece.
10.07.2017. Wydawałoby się, że poniżej Warszawy będziemy mieli więcej swobody przy płynięciu. Nic bardziej mylnego, jeszcze przez wejściem do Śluzy Żerańskiej prawie całą szerokość rzeki przegradza kilka naturalnych kamiennych grobli. Przejście bardzo blisko lewego brzegu. Dalej już pod Modlinem, pomimo niezłego już oznakowania nurtu ładujemy się na kolejną łachę, cóż kłania się brak wody, Zwiedzamy Twierdzę Modlińską i płyniemy na kolejny biwak.
11.07.2017. Jak dotąd pogoda raczej nam nie dokuczała, lecz zacumowani w miarę zawietrznej zatoczce poniżej Modlina mieliśmy możliwość obserwować na niebie walkę ciemno granatowych chmur z wiejącym z różnych kierunków wiatrem. Fascynujące widowisko, tym bardziej, że nad nami przechodziła ścieżka podejścia dla lotniska w Modlinie. Rozchwiane samoloty szykujące się do lądowania, świszczący wiatr i ... zero deszczu. Dopiero po około 40 minutach musieliśmy szczelnie zamykać wszelkie zejściówki, bo rozszalały wiatr ciskał ogromne krople deszczu z różnych kierunków.
12.07.2017. Następny, piękny i rześki poranek w niczym nie przypominał wieczornej pogody.
Płyniemy do Czerwińska by w klasztorze salezjanów obejrzeć wystawę pamiątek przywiezionych przez misjonarzy ze swoim misji na całym świecie. Bardzo ciekawa i pouczająca wystawa, zwłaszcza w kontekście "prymitywizmu" nawracanych ludów. Następny biwak poniżej Wyszogrodu już bez żadnych "pogodowych" emocji. Tutaj ciekawostka, na tym odcinku prawie zupełnie znikły wszelkie oznaczenia nurtu, ot taki surprise od RZGW.
W zasadzie odcinki rejsu od Wyszogrodu można wreszcie zatytułować "Królowa Wisła 2017" - drugie oblicze rzeki. Powróciło oznakowanie nurtu w postaci baken. Płyniemy prawie jak po sznureczku.
13.07.2017. Niewielki odcinek do Słupna, do Stanicy Flis w Liszynie jest bardzo ładny przyrodniczo, Wisła pomimo to, że dalej jest płytka i szalenie wymagająca, ale nareszcie porządnie i przewidywalnie oznakowana. To bardzo pomaga płynąć i nie jest tak stresujące zwłaszcza dla tych, którzy rzekę poznają po raz pierwszy.
Tutaj uczestniczymy w Święcie Wisły zorganizowane przez Gminą Słupno i Stowarzyszenie Wodniaków Flis, w zamian przygotowaliśmy dla chętnych, zgodnie ze starodawnym obrzędem i ceremoniałem tradycyjny żeglarski grog. Piknik poprzez swoją doskonałą organizację i jego atrakcyjność, pomimo, że odbywał się w środku tygodnia, przyciągną ogromną rzesze mieszkańców gminy Słupno i okolicznych wodniaków, czego powinni mocno zazdrościć organizatorzy nie jednej imprezy realizowanej w weekend.
Przeskok z Liszyna do Płocka miał być tylko spacerkiem, ale w miarę zbliżania się do pierwszego mostu, fala niesiana zachodnim wiatrem jest coraz większa i ma już około metra. Wiatr dalej wyczynia z łodziami różne harce, silniki co chwilę wyskakują z wody i drą się w niebogłosy. Uciekamy schować się za mały cypelek ostatniej wyspy chroniący nas przed otwartą przestrzenią Zalewu. Zasłonięci od wiatru grzecznie czekamy aż Neptun tego dnia się wyszaleje i pozwoli nam dopłynąć do przystani Klubu Morka, która jest zlokalizowana tuż przy płockiej skarpie, w najbliższym sąsiedztwie amfiteatru. Cumujemy tam około 21.20 witani przez dyżurujących członków klubu. Noc po pełnych wrażeń poprzednim dniu szybko mija, wychodzimy na wycieczkę po pięknym, książęco - królewski Płocku.
14.07.2017. Po obiedzie zafundowanym przez Kol. Andrzeja Jodełkę płyniemy do Nowego Duninowa, portu prawie w połowie Zalewu Włocławskiego by w dniu następnym wziąć udział w dużych regatach samorządowych o Puchar Marszałka Województwa Mazowieckiego, Starosty Płockiego i Wójta Gminy Nowy Duninów.
15.07.2017. Wzięliśmy udział, jako jedna z 47 załóg w Regatach Samorządowych o Puchar Marszałka Województwa Mazowieckiego, Starosty Powiatu Płockiego i Wójta Gminy Nowy Duninów. Pogoda wspaniała, mnóstwo ludzi i wiele, wiele atrakcji. Masz jacht został zaliczony, (choć silnie przeładowany wszystkimi szpejami jakie są potrzebne w tak długiej podróży) do najliczniejszej klasy T 2. Wiele łodzi startujących w tej klasie to prawie „wydmuszki- lekkie jachty niemal pozbawione dodatkowego wyposażenia- a my na jedynym w Polsce jachcie typy MAK 707 GTK typu ket, o jednym żaglu i bardzo nietypowej sylwetce, w składzie: Wojtek Skóra -sternik, Zygmunt Borg- załoga, armator jachtu, zajmujemy trzecie miejsce. Było nam niezmiernie miło odbierając z rąk Marszałka Województwa nagrodę i dyplom. Podczas tej uroczystości sam mam możliwość wręczenia Pucharu Prezesa ZG PTTK dla najstarszego sternika regat.
Wieczorem jeszcze oglądamy ryczące motory uczestników zlotu motocykli i występ zespołu Bajer Full, zabawa i śmiechy rozbrzmiewają potem długo w nocy.
17.07.2017. Odcinek do Włocławka to spacerek po głębokich wodach Zalewu Włocławskiego, a sama dolna przystań już na rzece to istna perełka wśród wiślańskich przystani. Nigdzie, nawet pływając po zachodnio europejskich rzekach i kanałach nie miałem możliwości cumować „pod dachem". Niech resztę powiedzą fotki.
Pod Toruniem przekroczyliśmy dawną granicę zaboru rosyjskiego i pruskiego, z charakterystycznym słupem granicznym.
W Toruniu oddano w tym roku nową przystań, niewielką i ładną, z bogatym zapleczem techniczno - socjalnym. Jedyna wada to płyciutko, oj płyciutko.
20.07.2017. Bydgoszcz jak zawsze ciekawa, pełna imprez i atrakcji. Gdyby tylko dało się wejść bez problemu z Wisły do kanału śluzy Czersko Polskie, będącej na Międzynarodowej Drodze Wodnej E 70, było by jeszcze piękniej.
Płytko i zarośnięte, dobrze, że chwilę wcześniej przebijała się na Wisłę barka i wycięła nam w zielsku i pogłębiła w piachu tor wodny.
RZGW zastosowało tu wypróbowany przez drogowców sposób (jak jest dziura to ustawiają ograniczenie prędkości) i umieściło znaki informacyjne o głębokości tranzytowej max.30 cm !!!.
Droga z Bydgoszczy przez Chełmno to raj dla wodniaków. Szlak dobrze oznakowany, przecudna przyroda, ciche zatoczki, czysta i ciepła woda w Wiśle... tylko płynąć i marzyć.
23.07.2017. W Grudziądzu następna godna wymienienia przystań na szlaku Wisły, choć i tu popełniono kilka błędów przy projektowaniu. Przystań położona jest w zamkniętej, bez przepływowej zatoczce i również tutaj zaczyna być problem z mułem i tym wszystkim, co się zaczyna znajdować na jej dnie.
25.07.2017. Szlak w kierunku Przekopu to sympatyczny, stosunkowo prosty nawigacyjnie i dobrze oznakowana trasa. Sama przyjemność.
27.07.2017. Prawie już koniec naszej sześciotygodniowej drogi. Wisła pokazała nam dwa oblicza, pierwsze do Warszawy rzeki krnąbrnej, niedającej się obłaskawić, a przede wszystkim bardzo płytkiej i nieobliczalnej. Rzeki, gdzie brak właściwie oznakowania, lub oznakowania poprzewracanego czy ustawionego w mało widocznych miejscach, a przepychanie się przez niezliczone łachy były rzeczą normalną, uciążliwą i niesamowicie męczącą. Drugie to oblicze dumnej królowej, dalej tajemniczej, lecz już przystępnej, z miejscami o rwącym nurcie, ale dającym się przewidzieć. O wyglądzie nadobnej damy szybko jednak karcącej za brak nieuwagi lub zadufaniu własnym sternika. Obliczu piękny i niedającym się zapomnieć.
29.07.2017. Gdańsk, słonecznie i niezmiernie ludno na Długim Targu. Niesamowicie barwne rozpoczęcie 757 Jarmarku Dominikańskiego.
30.07.2017. To ostatnia relacja z XXXVIII Ogólnopolskiego Rejsu Żeglarsko-Motorowodnego PTTK "Królowa Wisła 2017". Rejsu długiego i ciężkiego ze względu bardzo niski stan wody w Wiśle oraz liczne braki w oznakowaniu szlaku żeglugowego. Ale rejsu jednocześnie pokazującego uroki nadwiślańskich krajobrazów, dającego wspólnie przeżyć niezapomniane chwile, sprawdzającego i podnoszącego umiejętności żeglarskie i motorowodniackie. Rejsu uczącego zdyscyplinowania, wzajemnej pomocy oraz życzliwości w różnorodnych warunkach nawigacyjnych i pogodowych. Wreszcie pokazującego, że Królowa Wisła to nie tylko ślad na fizycznej mapie Polski. Że, pomimo zaniechania na wiele lat realizacji dużych inwestycji dotyczących gospodarki wodnej regulującej jej bieg, jest dalej rzeką piękną i wartą przepłynięcia. Pięć osób, które w jednym rejsie przepłynęły całą długość rzeki, zostało nagrodzonych podczas uroczystości zakończenia rejsu na Westerplatte, złotymi odznakami Szlak Wisły, w tym trzy osoby po raz drugi.
Rejs pokazał także, że dopiero zaangażowanie samorządów lokalnych i prywatnych inwestorów w zagospodarowanie turystyczne brzegów rzeki i wybudowane przez nich przystanie przynoszą im wyłącznie chwałę i szacunek. Jest to równocześnie zaproszenie dla wszystkich wodniaków z całej Europy, aby chcieli pływać i podziwiać Wisłę.
Sam zapraszam wszystkich chcących przeżyć wodną przygodę na następne rejsy i spływy organizowane przez PTTK.
Tak widział i spisał
Komandor rejsu
Wojtek Skóra