W dniach 6-9.09.2024 r przemyskie Stowarzyszenie Intermarium zorganizowało drugie spotkanie żeglarzy Międzymorza, czyli obszaru pomiędzy Bałtykiem, a Morzem Czarnym. W tym roku honorowym gościem spotkania był kpt. Walery Pietuszczak, ukraiński żeglarz, który w latach 1994-1998 jako pierwszy żeglarz pod banderą niepodległej Ukrainy, wraz z małżonką opłynął świat, z Kijowa do Kijowa.
Sam miałem ogromne szczęście i zaszczyt spotkać osobiście kpt. Pietuszczaka w Kijowskim Miejskim Jacht Klubie podczas pamiętnego rejsu Dnieprem w 2011 r, ze Sławatycz leżących na płn. Ukrainy, do Chersonia, położonego przy ujściu Dniepru do Morza Czarnego. Rejsu, który poświęcony był uczczeniu postaci gen. Mariusza Zaruskiego, w 70. rocznicę jego śmierci w chersońskim więzieniu.
Swoje czteroletnie, żeglarskie peregrynacje opisał potem w książce „Wyprawa przez 3 Oceany”, gdzie w bardzo frapujący sposób ujął watek psychologiczny, odnoszący się do postawy dwojga ludzi: mężczyzny i kobiety, wobec oceanicznej codzienności oraz ich odczuć i wzajemnych relacji w czasie pogody i sztormów. Zauroczeni osobowością Kapitana i jego opowieścią o swoim rejsie postanowiliśmy w Centrum Turystyki Wodnej PTTK przetłumaczyć i wydać jego książkę. Przy szczególnej pomocy płk. dr Marka Tarczyńskiego, również uczestnikiem rejsu po Dnieprze, książka została wydana przez Oficynę Wydawnicza „RYTM” w 2012 r. To tyle historii.
Było mi niezmiernie miło, gdy kilka miesięcy temu prezes Stowarzyszenia Intermarium, pan Jerzy Uziembło zadzwonił do mnie i zaproponował udział w spotkaniu z kpt. Walerym Pietuszczakiem.
Bardzo rozbudowany program projektu „Spotkania żeglarzy Międzymorza” przewidywał wiele punktów: prelekcji, prezentacji i pływań po jez. Solińskim, wieczornych koncertów szantowych czy spotkań przy ognisku, czy kończący spotkanie chrzest łodzi żaglowej pozyskanej przez Stowarzyszenie.
W piątkowe dopołudnie, w dniu 6.09.2024 r. ponownie mogłem uścisnąć dłoń, już 83. letniego Kapitana w drodze na spotkanie z Konsulem Honorowym Ukrainy w Przemyślu, później podczas wizyty w Urzędzie Miejskim i rozmowy z prezydentem Miasta Przemyśl. Już wtedy na twarzy kpt. Widać było pewne zaskoczenie, a potem wzruszenie wywołane tak gorącym i przyjaznym przyjęciem przez Gospodarzy Miasta. A jak potem dowiedzieliśmy się, dla kpt. Pietuszczaka była to pierwsza podróż do Polski i zupełnie nie wiedział czego może się spodziewać.
Szczególnym momentem tego dnia było spotkanie przy przemyskim pomniku kpt. Henryka Jaskuły, pierwszego polskiego żeglarza, który samotnie opłynął Ziemię, bez zawijania do poru, na trasie Gdynia – Gdynia. Pomnik upamiętniający postać kpt. Henryka Jaskułę, na którym dzierży w dłoni koło sterowe, stał się elementem i tłem kilkudziesięciu pamiątkowych zdjęć. I również tutaj na twarzy Walerego Pietuszczaka widać było ogromne wzruszenie oraz podziw dla osiągnięć Henryka Jaskuły.
Realizując kolejne punkty programu spotkania udaliśmy się samochodami na Wyspę Energetyków zlokalizowaną na jez. Solińskim. Pięknie usytuowana i zagospodarowana wyspa, choć podczas naszego pobytu raczej półwysep, gdyż bardzo niski stan wody w jeziorze spowodował, że zamiast promem wjeżdżaliśmy na wyspę przez specjalnie przygotowaną groblę. Zakwaterowanie w nowych, komfortowo wyposażonych domkach i późniejsza kolacja z grilla zakończyła pełen wrażeń, pierwszy dzień pobytu w Polańczyku.
W drugim, równie ciepłym dniu, przy łagodnym, równo wiejącym wiaterkiem, mieliśmy okazję popływać nowo nabytym, 8 m. jachtem, flagową jednostką Stowarzyszenia Intermarium. Spokojny wiatr dał możliwość sprawdzenia możliwości nautycznych łodzi i zweryfikować ustawienia i trym żagli. Dodatkowo kpt. Pietuszczak po raz pierwszy od trzech lat, od daty wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie, mógł zasiąść za sterem jachtu i popływać na zupełnie nieznanym dla siebie akwenie, niespotykanym na Ukrainie, o takim kształcie i położeniu wśród gór. W sobotnie popołudnie odbyło się długo oczekiwane spotkanie z kpt. Pietuszczakiem, podczas którego prezentując własne przezrocza, barwnie opowiadał o czteroletniej żegludze przez trzy oceany wokół świata, na jachcie „Lelitka”. W drugiej części spotkania miałem zaszczyt opowiadać o siedmiotygodniowym rejsie po Dnieprze oraz europejskich, turystycznych szlakach wodnych: rzekach i kanałach, po których żeglując dopłynęliśmy z Polski do Szwajcarii, płynęliśmy tunelem wodnym pod Centrum Paryża, czy pokonaliśmy kilka tuneli wykutych w skałach, z najdłuższym prawie 6 km. Spotkanie zakończył koncert pieśni szantowej i piosenki turystycznej połączony ze wspólnymi śpiewami i tańcami.
W ostatni dzień spotkania, w niedzielne dopołudnie, odbyła się ceremonia chrztu nowego jachtu, któremu Matka i Ojciec Chrzestni nadali zobowiązujące imię „Intermarium”, życząc mu, aby Neptun zawsze bezpiecznie prowadził go do macierzystego portu, a zadowolona załoga długo nie chciała schodzić z jego pokładu.
Dołączając się do życzeń i ja wypiłem symboliczną lampkę szampana, mając nadzieję, że uda mi się ponownie pożeglować na tak wygodnej łodzi, po tak ciekawym, acz wymagającym akwenie.
Tak widział i opisał
Wojtek Skóra
Po czteroletniej przerwie spowodowanej przede wszystkim pandemią i wszelkimi rygorami spowodowanymi jej przebiegiem, nieprzewidywalność w dłuższym okresie czasu obowiązujących rygorów sanitarnych, ani czasu ich trwania, rejs organizowany przez PTTK powrócił na morze. Ponownie udowadniając, że dobre wyszkolenie żeglarzy, sprawny sprzęt i zabezpieczenie ratownicze oraz odpowiednie przygotowanie organizacyjne rejsu, nie jest obce żeglarzom spod bandery PTTK.
Rejs jak zawsze miał dwa podstawowe cele: szkoleniowy – pogłębienie żeglarskich umiejętności własnych uczestników rejsu oraz turystyczno-krajoznawcze. Poznanie nowych miejsc związanych z bardzo dynamicznie rozwijającą się turystyką wodną na obszarze Pętli Żuław i Zalewu Wiślanego. Z założenia chcieliśmy też przepłynąć w zorganizowanym rejsie przez niedawno uruchomioną śluzę „Nowy Świat”, przecinającą Mierzeję Wiślaną i pozwalającą pominąć rosyjski port w Bałtijsku, przez który do tej pory prowadziła jedyna droga z morza do Elbląga.
Wczesnym porankiem, w dniu 1 sierpnia załogi 4 jachtów zameldowały się na nabrzeżu Jacht Klubu Elbląg, aby bezpiecznie wyslipować jachty w najlepiej zagospodarowanym i wyposażonym żeglarsko miejscu nad Zalewem Wiślanym. Ładnie położona przystań, z wieloma stanowiskami postojowymi dla jachtów, z możliwością podłączenia prądu i poboru wody, dobrze odsłonięta od wiatru i fali, z dużym dźwigiem wyposażonym w trawersę, zapewniała wygodne miejsce na rozpoczęcia rejsu.
Trasa rejsu przebiegała od Jacht Klubu Elbląg, poprzez Kanał Jagielloński do rzeki Nogat, Wisłą do ujścia do Bałtyku, przejściem śluzą „Nowy Świat” na Zalew Wiślany, Kąty Rybackie, Suchacz, Tolkmicko, Krynica Morska, Frombork, Tolkmicko i zakończenie, ponownie w Jacht Klubie Elbląg.
Dwa tygodnie wspaniałej przygody, odwiedzenie już wcześniej poznanych miejsc oraz nowych lub zmodernizowanych, posmakowanie słodkiej wody z Wisły i degustacja smakowitych ryb podawanych w smażalni w Świbnie. Wdychanie ogromnej ilości jodu podczas przelotu morzem na trasie do śluzy Nowy Świat, gdy wiatr w szkwałach osiągał ponad 5˚B, przeciskanie się wśród tłumów odwiedzających Krynicę Morską, czy wreszcie odpoczynek w ulubionym przeze mnie Suchaczu.
Ale po kolei, zaraz po wypłynięciu z Jacht Klubu skręcamy w lewo na Kanał Jagielloński łączący rzekę Elbląg z Nogatem i po prawie czterogodzinnym, spokojnym rejsie, po pokonaniu dwóch śluz, dopływamy do przystani w Malborku. Pomimo, że przystań jest ładnie położona, prawie u stóp Krzyżackiego Zamku, jesteśmy mocno zdziwieni ceną postoju. Za dobę postoju 7 m. jachtu z dwuosobową załogą (w tym obligatoryjna opłata za prąd i wodę, pomimo, że mam na łodzi 300 W panele elektryczne i jestem w pełni samowystarczalny elektrycznie, z pełni zapełnionym zbiornikiem z wodą) wynosi 120 zł. Choć najdroższą przystanią podczas naszego rejsu była przystań w Kątach Rybackich za 130 zł. Dla porównania, miesiąc wcześniej prowadząc rejs po śródlądowych wodach Niemiec – „Trzy Pałace Berlina”, w najdroższej marinie w Tempelhofer na Telkowkanal w moim przypadku zapłaciłem 20 €, a najtańsza, dokładnie przy takich samych usługach - 7 € w Marinie Müllorse, niedaleko ujścia Szprewy do Odry. Ot, takie małe porównanie.
Z Malborka wypływamy w godzinach popołudniowych, gdyż część rejsowiczów udała się na zwiedzanie największego, średniowiecznego zamku krzyżackiego. Nie udało się dzień wcześniej zdobyć bilety na nocne zwiedzanie zamczyska, gdyż wyśmienita pogoda i atrakcyjność widowiska spowodowała wcześniejszą wyprzedaż biletów.
Mniejszy ruch na wodzie i szybka obsługa na następnych dwóch śluzach i witamy, wypływając na Królową Polskich Rzek – Wisłę. Szeroką, spokojną, lecz jeszcze z licznymi przemiałami i długimi łachami piasku w nurcie rzeki. Dopływamy do Tczewa. Pierwszej przystani na Wiśle z pływającymi pomostami, otwartej w 2008 r, bardzo nowoczesnej jak na tamte czasy. Teraz świeci pustkami i robi mocno przygnębiające wrażenie. Zejście po połatanym byle jak trapie zejściowym z górnego poziomu przystani na pływający pomost wymaga sporej ekwilibrystyki. A było sucho i deski nie były śliskie od deszczu. W Tczewie musimy uzupełnić paliwo do silników, a stacje benzynowe są dokładnie po drugiej stronie miasta W jedną stronę piesza wędrówka z pustymi kanistrami, powrót już taryfą.
Pogoda cały czas nam sprzyja i Wisła aż do ujścia do Bałtyku trzyma IV klasę oznaczenia nawigacyjnego, mamy przynajmniej 2,5 m wody pod dnami łodzi, więc nie musimy się specjalnie wpatrywać w przebieg nurtu czy oznakowanie brzegowe. Dopływamy do ostatniego promu na Wiśle łączącego Mikoszewo i Świbno. Rzeka jest w tym miejscu już bardzo szeroka i rozpościera się z tego miejsca fantastyczna perspektywa ujścia Wisły do morza, z dalekim zarysem Mewiej Łachy. Cumujemy „na trawie” w porcie rybackim w Świbnie, spokojnie, w pobliżu ogólnodostępne, czyściutkie TOI TOI, z ciepłą wodą (sic!) i papierowymi ręcznikami do rąk. W pobliżu trzy smażalnie ryb z dużym ich wyborem. I co najważniejsze nie grożą tutaj tzw. paragony śmierci, na obiad nie trzeba przychodzić w asyście żyrantów.
Analizując prognozy pogody, następnego dnia, po godzinie 11.00 wypływamy na Bałtyk, obserwując po drodze leniwie wylegujące się foki, na rozgrzanym piasku. Obieramy kierunek na śluzę, wiatr zachodni, później skręcający na północno-zachodni. Z upływem czasu wiatr tężeje i zaczyna wypiętrzać się coraz większa, krótka stroma fala. Przy baksztagowym kursie zaczyna kiwać niemiłosiernie. Na szczęście chwilę po godzinie 13.00 na trawersie widzimy białe falochrony północnego awanportu śluzy Nowy Świat. Meldujemy się na kanale 68 UKF u operatora śluzy i otrzymujemy pozwolenie na wejście do komory śluzy, potem tylko krótkie formalności: jaki jacht, skąd i dokąd, ilość osób na pokładzie i ich narodowość załogi i po około 45 min. jesteśmy na wodach Zalewu Wiślanego. Wydawał by się, że to trwało dość długo, ale obrotowe mosty przecinające kanał śluzy są otwierane o określonych godzinach i choć sam moment przesunięcia się skrzydła mostu trwa dosłownie chwilę, musieliśmy poczekać na swój czas.
Dostajemy telefoniczną informację, że w pobliskiej Krynicy Morskiej przeszła burza i wody Zalewu również zaczynają mocno falować. Płyniemy do dobrze osłoniętej przystani w Kątach Rybackich, gdzie pomocny bosman pomaga nam przycumować we wskazanych przez siebie miejscach i szybko nas kasuje po 130 zł od jachtu. Same Katy Rybackie są tylko rybackie, oprócz Muzeum Zalewu Wiślanego niewiele więcej jest do oglądania.
Po odpoczynku i obfitym śniadaniu wyruszanie nieśpiesznie na wodną przygodę po Zalewie Wiślanym. Płynąc do Suchacza przecinamy Zalew w jego najszerszej części, po lewej burcie mijając nowopowstałą, o kształcie elipsy i powierzchni około 200 ha Wyspę Estyjską. Wyspę usypywaną z urobku pozyskiwanego podczas budowy kanału i śluzy, a obecnie z ziemi wydobywanej refulerami lub koparkami przy pogłębieniu szlaku podejściowego do Elbląga i samej rzeki Elbląg.
Wyspa ma spełniać dwie ważne funkcje: zmniejszyć zafalowanie Zalewu przy zachodnich wiatrach – o czym przekonaliśmy się w dalszej części rejsu i stać się ostoją dla wodnego ptactwa, które pomimo, że jeszcze trwają prace budowlane, ochoczo zaanektowały na swoje potrzeby zasypaną już część wyspy.
Komisja Turystyki Żeglarskiej ZG PTTK, wpsólnie z Centrum Turystyki Wodnej PTTK od wielu lat realizuje projekt „Poznajmy Polskie Szlaki Wodne”, obejmujacy 6 najważniejszych turystycznych śródlądowych szlaków wodnych w Polsce. Sa to: Szlak Wisły, Szlak Odry, Szlak Warty oraz Szlaki Pętli Wielkopolskiej, Pętli Żuław i Zalewu Wislanego i Szlak Pętli Toruńskiej. Po przepłynięciu którejkolwiek z wymienionych tras, można po weryfikacji zdobyć wysoko cenione w środowisku turystów wodniaków odznaki w dwóch stopniach; złoty – za przepłynięcie trasy w jednorazowym rejsie lub w stopniu srebrnym, za przepłynieciu szlaku w etapach. Wszystkie regulaminy można znaleść na stronie www.pttk.pl. Dalczego o tym piszę?, nie chcę specjalnie dalej opisywać naszych peregrynacji po portach Zalewu Wiślanego, aby zachecić czytelników do osobistego odwiedzenia wymienionych miejsc. Zapewniam, że warto spędzić tutaj wodny urlop, czy to pływajac na jachcie czy na coraz modniejszych houseboatach. Jest kilka dobrze opisanych tras, wybór jednostek też wystarczający, nic tylko rozkoszować się urokami Nogatu z Malborkiem, Szkarpawą z Rybiną, wyjściem Przekopem Wisły na Bałtyk czy portów samego Zalewu Wiślanego.
Rejs zakończyliśmy późnym popołudniem w dniu 14.08.2024 r w Jacht Klubie Elbląg, by następnego dnia przy pomocy dźwigu załadować łodzie na przyczepy i powrócić do swych portów macierzystych.
Dziękuję wszystkim uczestnikom rejsu za wspaniałą atmosferę podczas rejsu, chęć niesienia bezinteresownej pomocy, i zapraszam do udziału w następnych rejsach wszystkich, z którymi już od lat mam przyjemność pływać i tych, którzy będą chcieli posmakować turystycznej, wodnej przygody z PTTK.
Tak to subiektywnie widział i opisał
Komandor rejsu
Wojtek Skóra
Obecny rok jest symboliczny dla Polskiego Związku Żeglarskiego. Nie każda organizacja społeczna może obchodzić 100. lecie swego istnienia. I pomimo różnych zawirowań w swej historii PZŻ, od początkowych działań skupiających całe po odrodzeniowe środowisko żeglarzy i przyszłych działaczy żeglarstwa polskiego, wywodzących się z trzech zaborów, opracowanie przepisów normalizujących i określających zasady działania. Poprzez mało chlubny dla Związku okres egzekwowania restrykcyjnych przepisów dotyczących żeglarzy i żeglarstwa, a kończąc na skupieniu się na sprawach , do których Związek jest przede wszystkim predysponowany – żeglarstwo wyczynowe i szkolenie młodego narybku żeglarskiego.
Tak zacna rocznica to również czas pewnej retrospekcji dokonań żeglarskich jego członków, przypomnienie osiągnięć polskich żeglarek i żeglarzy w światowym żeglarstwie. To również czas, wystaw, rocznicowych regat, rejsów, sympozjów, spotkań i innych imprez.
Komisja ds. Żeglarstwa Amatorskiego Polskiego Związku Żeglarskiego także postanowiła włączyć się czynnie do w rocznicowe obchody i zorganizować rejs po śródlądowych wodach Niemiec pt. „trzy Pałace Berlina - Charlettenburg – Cecilienhof – Sansussi”. Postanowiliśmy podczas wodnych peregrynacji odwiedzić trzy, choć nie jedyne pałace Berlina, chyba największe i najbardziej znane poprzez historyczne wydarzenia, które się wydarzyły w ich progach.
Rejs rozpoczął się 29.06.2024 r w nadodrzańskim Kostrzynie, gdzie po zgodzie lokalnego Nadzoru Wodnego mogliśmy skorzystać z jego nabrzeża na brzegu Warty, aby wyslipować dźwigiem łodzie biorące udział w rejsie.
Po przepłynięciu z prądem Odrą około 60 km odcinek, skręcamy w lewo i zatrzymujemy się przed pierwszą z Niemieckich śluz w Hohensaaten. Cumujemy przy pomoście z napisem „SPORT”, a krótki telefon do obsługi śluzy, która otwiera nam wrota i wpływamy do wielkiej komory śluzy. Dalej płyniemy jeszcze kilka km. aby zatrzymać się na noc w dużej Marinie Oderberg, pierwszej na rzece Haveli, by dalej przez Spandau okrążyć Berlin. Tylko na tym odcinku widzimy, w znakomitej większości w prywatnych lub klubowych przystaniach więcej jednostek pływających niż pewnie zarejestrowanych jest obecnie w systemie REJA 24.
W przeważającej większości są to jednostki motorowodne, choć dalej płynąc na zachód i wpływając na liczne w tym regionie, połączone wspólnym szlakiem wodnym jeziora, propozycja pomiędzy jachtami żaglowymi a motorowodnymi wyrównuje się. Niestety w większości tych przystani nie ma możliwości gościnnego zacumowania, są to pomosty rezydenckie. Trzeba szukać przystani oznakowanych charakterystyczny żółtym znakiem „Żółtej Fali” – landowym oznakowaniem określającym zasady płatnego cumowania i wyposażenia przystani. Koszt cumowania w niemieckich przystaniach wynosi dla 7 mb łodzi, z dwuosobową załogą, bez prądu (koszt od 0,5-1,0 €), prysznic z automatem (1 € -długo) wynosi od 7 € w Marinie Müllorse na rzece Szprewie, poprzez 18, 5 € w Marinie Oderberg na rzece Haveli, do najdroższej 20 € Mariny w Tempelhofer na Telkowkanal. Porównując je z mazurskimi cenami, oceniając komfort pobytu, wyposażenie przystani i uprzejmość havenmajstra, koszt pobytu robi się całkiem przystępny. Dodatkowo na całym szlaku nie było żadnego problemu z aprowizacją, dobrze rozbudowana sieć marketów NETTO,w których po godzinie 18.00 bardzo wiele produktów (pieczywo, niektóre warzywa i owoce) było przeceniane o 30-50 %, dawało duży komfort zakupowy. Tym bardziej, że mnóstwo produktów było w cenach porównywalnych lub niższych niż w Polsce.
Pływając po niemieckich wodach śródlądowych spotkamy też oznakowane miejsca do cumowania, pozwalające bezpiecznie, spokojnie i bezpłatnie zatrzymać się przez 24/48/72 godziny, choć są to stanowiska bez żadnej dodatkowej infrastruktury (niekiedy stoją kontenery na śmieci). Wracając jeszcze do widzianych w przystaniach jachtów i jednostek motorowodnych ich ilość może budzić zdziwienie, a może i zazdrość, choć z doświadczenia poprzednich rejsów po europejskich kanałach i rzekach wiem, że wiele z tych jednostek pełni często funkcję „domków na wodzie” i są co najwyżej miejscem weekendowych spotkań towarzyskich.
Podczas rejsu przepłynęliśmy około 360 km, odwiedziliśmy tytułowe trzy, jakże różne w swej architekturze pałace, spacerowaliśmy po Unter den Linden – berlińskiej Alei pod Lipami wśród tłumu kibiców Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej, w pobliżu Bramy Brandenburskiej. Oglądaliśmy zabytki Wyspy Muzeów i Uniwersytet Humboldtów, stary i nowy Berlin, ten z cichymi dzielnicami i kameralnymi kanałami żeglugowymi i ten głośny, wesoły kolorowy Stacji ZOO i niedaleki Tiergarden.
Czy warto wybrać się w taki rejs, w naszym odczuciu jak najbardziej tak, tym bardziej, że wokół Berlina można żeglować przynajmniej przez cały sezon nie odwiedzając powtórnie tej samej przystani. Mieliśmy okazję rozmawiać z niemieckimi wodniakami na temat Polskich Szlaków Wodnych, dostępności map, przewodników i informacji nawigacyjnych w języku niemieckim. Niestety miałem momentami nieodparte wrażenie, że pomimo wystarczającej ilości informacji w Internecie na temat dróg wodnych w Polsce, wiedza ta jest bardzo mało znana u naszych zachodnich sąsiadów. Panuje raczej przekonanie, że w Polsce oprócz Mazur nie ma gdzie pływać. Droga wodna MDW-70 to raczej hasło niż szersza wiedza, że ogólnie brak wyznakowanych szlaków i wystarczającej infrastruktury?!. Może kłania się brak takich wydawnictw i informacji w języku niemieckim, bo nawet znakomite, wydane w zeszłym roku przez Ministerstwo Infrastruktury dwa wydawnictwa: Oznakowanie nawigacyjne w żegludze śródlądowej i Przewodnik po śródlądowych drogach wodnych w Polsce wydane zostały wyłącznie w języku polskim i angielskim. Z jednej strony należą się podziękowania Departamentowi Gospodarki Wodnej i Żeglugi Śródlądowej, że widział potrzebę przygotowania takich materiałów i znalazł środki na druk tak potrzebnych wydawnictw.
Rejs po zamknięciu pętli: Odra – rzeka Havela – Berlin – Poczdam – rzeka Szprewa – Odra zakończyliśmy w dniu 16 lipca w Kostrzynie nad Odrą cały czas niosąc na relingu baner informujący o 100. leciu powstania Polskiego Związku Żeglarskiego i trasie rejsu.
Czy warto było uczestniczyć w takim rejsie – na pewno tak, bo były to dwa tygodnie przygody, czy było drogo – pewnie taniej niż na Mazurach, czy są dostępne informacje nawigacyjne i turystyczne – zaczynając od papierowych map (w języku niemieckim), poprzez Internetową, płatną apkę, umożliwiającą dokładne wyznaczenie trasy, a kończąc na różnorodnych informatorach, ulotkach opisujących atrakcje turystyczne i krajobrazowe uzyskiwane na przystaniach czy w Informacjach Turystycznych.
Szybkimi krokami zbliżają się następne rocznice związane z polskim żeglarstwem. Pamiętajmy przy okazji, że żeglarstwo to nie tylko wyczyn i dyscypliny olimpijskie, ale też rekreacja i turystyka wodna. Powinniśmy przywiązywać pobodnę znaczenie do obu form uprawiania żeglarstwa, choć pierwsze przynosi medale i zaszczyty, a drugie tylko radość i satysfakcję.
Życząc zawsze i wszystkim stopy wody
Wojtek Skóra
,
Z ogromnym żalem i smutkiem informujemy,
że w dniu 10.01.2024r. zmarł nagle nasz Kolega
Andrzej Jodełka
Andrzej był bardzo doświadczonym żeglarzem i motorowodniakiem, pełnym pasji nauczycielem żeglarstwa, organizatorem niezliczonych imprez i regat żeglarskich na Zalewie Włocławskim. Uczestnikiem wielu rejsów, nie tylko po polskich wodach śródlądowych. Społecznikiem wielce zasłużonym w działalność oddziału i klubu żeglarskiego Morka w Płocku, których przez wiele lat był aktywnym prezesem lub komandorem.
Był przede wszystkim bardzo dobrym i oddanym przyjacielem. Człowiekiem, dzięki któremu „Morka” może działać i dalej się rozwijać.
Najszczersze kondolencje Rodzinie i bliskim
składają żeglarze spod bandery PTTK
Pogrzeb śp. Andrzeja Jodełki, odbędzie się w dniu 15.01.2024 r. o godzinie 12.00, na cmentarzu parafialnym przy ul. Kościelnej, w Brwilnie k/Płocka.